fbpx
Home BLOG Granice w relacji. Między troską, a uwikłaniem.

Granice w relacji. Między troską, a uwikłaniem.

by Anna Paluch
Granice w relacji

Granice w relacji

Granice w relacji. Między troską, a uwikłaniem.

Czas świąteczny sprzyja refleksji na relacjami. Tym razem, nie chodzi mi o relacje w związku czy rodzinie, mam na myśli relację z pacjentem w gabinecie. Coraz częściej słyszę pytań i dyskusji na temat tego, na ile można pozwalać pacjentowi, któremu pomagamy zmienić styl życia. Wolność jednej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna wolność tej drugiej. Wyznaczanie granic i asertywność to podstawa. Jakie powinny być granice w relacji?

Wyznaczanie granic i asertywność to podstawy, które zapobiegają przed frustracją i wypaleniem zawodowym. Niestety nasze zdenerwowanie zbytnimi wymaganiami jednego pacjenta przekładają się na nerwowe kontakty z innymi pacjentami czy domownikami w relacjach poza zawodowych. To dwa najważniejsze powody, dla których warto wyrażać się stanowczo, a granice stawiać dokładnie. Przeanalizujmy sytuacje skrajne i ich skutki dla skutecznej dietoterapii, pozwoli nam to lepiej uświadomić sobie, gdzie stawiać granice i w jaki sposób.

Mury zamiast granic

W swoich szkoleniach najczęściej poruszam kwestie komunikacji i odpowiedniego nawiązania relacji jako pierwszego kroku w stronę motywacji i skuteczności interwencji w gabinecie dietetyka. Dlatego stawianie murów jest złym rozwiązaniem, ponieważ najczęściej sprawia, że to do czego tak dążymy, pogrzebiemy naszym stosunkiem wobec pacjenta. Taką skrajną sytuacją będzie przedmiotowe traktowanie pacjentów bez pogłębionego wywiadu, bez poznania ich sytuacji życiowej. Wizyta wtedy sprowadza się do pomiaru i przedstawienia kolejnej wersji jadłospisu. Specjalista wchodzi w rolę eksperta, który nie próbuje dociec co się stało, że dieta nie była utrzymana na 100%, ale poucza i moralizuje na temat skutków. Ograniczony jest kontakt poza gabinetem w celu doinformowania się, nie jest taka możliwość zupełnie przedstawiona, albo jest bardzo ograniczona (formalne telefony i maile), tylko z odpowiedzią na pytania „techniczne”. W takim przypadku nie oczekujmy spektakularnych sukcesów w naszej pracy i kolejek do gabinetu, bo ludzie chcą być potraktowani po ludzku. Zwłaszcza kiedy sytuacja dotyczy zmian na wielu poziomach, niektórzy dopiero w wieku 40 lat uczą się gotować i potrzebują wsparcia. Oczywiście to osoba wprowadza zmiany i jest za nie odpowiedzialna, ale przeżywa też wiele emocji i wchodzi w zupełnie nowe sytuacje, zdarzają się kryzysy, w których specjalista powinien towarzyszyć. Właśnie o to chodzi, o towarzyszenie, dlatego podkreślam rolę wsparcia. Poprzez brak kontaktu pogłębionego, często nie mamy pełnego obrazu, źle dopieramy interwencje i pracujemy metodą „prób i błędów”, a to odbija się na efektach i czasie trwania. Nie mówiąc już o czynnikach psychologicznych związanych ze zmianą stylu życia, o których trzeba rozmawiać, warto się radzić i szukać pomocy w ich rozwiązaniu. Jesteśmy do tego zobligowani pracując w zawodzie pomocowym, bo dla mnie dietetyk świadczy pomoc. Nasz postawa, która jest chłodna i zdystansowana, ograniczająca się do świadczenia usługi wpływa na: motywację, samopoczucie, skuteczność interwencji, trwałość interwencji, ilość pacjentów chętnych do współpracy.

Brak granic, uwikłanie

Drugi przypadek to relacja, w której zatracamy się w pomaganiu i niestety dajemy sobie wejść na głowę. Granice w relacji, których właściwie nie ma. Oczywiście ważne jest nawiązanie dobrej relacji i współpraca oparta na partnerstwie, jednak pamiętajmy, że sukces specjalisty to klient samodzielny. Możemy rozpisywać jadłospisy i wspierać w codziennych wyborach, ale dieta się kiedyś kończy i pacjenta należy przygotować na to, że wiele nawyków musi zostać już na zawsze. Trzeba przeprowadzić edukację żywieniową, która pokaże właściwą drogę i przedstawi fakty związane ze zdrowym odżywianiem. Jednak zawsze trzeba pamiętać o zasadach w tym specyficznym kontakcie. Niestety często zdarza się tak, że licznymi pytaniami, zasypywaniem wiadomościami o spadku motywacji i złym nastroju, pacjent tak naprawdę ukrywa niechęć do zmian. Często tak naprawdę zrzuca na specjalistę odpowiedzialność, wymaga zaopiekowania, ponieważ nie jest w stanie utrzymać diety, nie chce mu się. Niestety specjalista ma tutaj tylko część obowiązków do wykonania i za klienta nie schudnie, ludzie sami są odpowiedzialni za swoją zmianę. Póki tego nie zrozumieją, nie uda im się skutecznie schudnąć. Niestety nasze poczucie misji sprawia, że czujemy, że zawodzimy i wplątujemy się w to uwikłanie, odpowiadając na wiadomości po godzinach pracy. Podobnie jest z kolejnymi modyfikacjami jadłospisu, owszem czasem coś może być nie zrozumiałe lub nie przypaść klientowi do gustu, ale jeśli za każdym razem trzeba znajduje coś do poprawienia, to prawdopodobnie szuka po prostu wymówki, żeby nie zaczynać. Trzeba kontakt z pacjentem opierać na współpracy, należy się interesować przebiegiem diety i sytuacji powiązanych ze zmianą stylu życia. Jednak współpraca to nie koleżeństwo, trzeba kierować się zasadami i najlepiej określać je na początku relacji. 

Granice elastyczne

Granice elastyczne to takie, do których dążymy, a więc nawiązanie dobrej relacji i dbanie o pozytywną atmosferę. Przed niepotrzebnym stawianiem murów, albo zbytnim zaabsorbowaniem życiem klienta, chronią jasno określone po dwóch stronach zasady. Z tego właśnie powodu na początku terapii u psychologa spisuje się kontrakt z zasadami, które obie strony uzupełniają i obie przestrzegają. Myślę, że podobne zasady powinno się stosować w gabinecie dietetyka. Na pierwszej wizycie  np. na końcu, kiedy już robimy wstępne rozpoznanie w sytuacji klienta i jest decyzja o współpracy warto powiedzieć, że dla dobra kontaktu i współpracy chcemy określić pewne zasady i jeżeli klient również oczekuje przestrzegania jakiś zasad z naszej strony to również może o nich powiedzieć. Na co warto zwrócić uwagę?

  • Punktualność spotkań, odwoływanie i przekładanie wizyt. Punktualność to po prostu oznaka dobrej kultury i szacunku wobec drugiego człowieka zawsze. Co do odwoływania i przekładania wizyt, warto zwrócić uwagę by robić to odpowiednio wcześniej, zależy od ilości pacjentów i miejsca w jakim przyjmuje np. jak się rozliczamy za miejsce i czas. Można również ustalić zasadę dotyczącą ilości przekładanych wizyt. Mam nadzieję, że ludzie odpowiedzialni, którym zależy naprawdę potraktują to jako wyjątkową sytuację. Jeśli natomiast osoba notorycznie odwołuje, przekłada, co zaburza nasz rytm pracy, pamiętajmy, że mamy prawo zareagować i powiedzieć po kilku takich sytuacjach, że niestety, ale nie ma możliwości prowadzenia już pacjenta. Nie musisz się tłumaczyć, w tym przypadku trzeba spojrzeć na to rzeczowo, to jest marnowanie twojego czasu, który kosztuje.
  •  Możliwość kontaktu poza wizytami (mail, telefon). Trudno tutaj o balans, bo oczywiście rozumiem, że ktoś może np. nie zrozumieć przepisu albo zastanawiać się nad zamiennikiem. Trudno, aby czekać do kolejnej wizyty. Jednak znam osoby, które piszą elaboraty mailowo lub wydzwaniają prosząc o radę, bo nie mają siły, czasu i generalnie jest beznadziejnie. Ja bym zrobiła tak. Na jednego maila odpisałabym wspierając i dając wskazówki, zaznaczając, że na kolejnej wizycie omówimy sobie szczegółowo te gorsze momenty, mechanizmy ich powstania i poszukamy sposobu, żeby im zapobiegać. Jeśli natomiast ktoś codziennie piszę zwierzając się ze swoich problemów z organizacją i „depresją” z powodu braku cukru w organizmie, to przy kolejnej wizycie dałabym jasno do zrozumienia, że w sprawach technicznych związanych z dietą oczywiście odpowiem najszybciej jak będę mogła, natomiast sprawy związane z motywacją, wahaniami nastroju omówimy sobie przy regularnym spotkaniu. Zachęcałabym też osobę do spisywania tych wszystkich gorszych momentów, które wspólnie później przeanalizujemy. Jeśli ktoś wciąż szuka w nas pocieszenia, czy możliwości zwierzeń, to zamiast bagatelizowania można zasugerować wizytę u specjalisty, ponieważ problemy z motywacją i nastrojem mogą być np. początkiem depresji. Musimy szczerze porozmawiać z pacjentem, poobserwować go i zdecydować, czy to po prostu niechęć do zmiany i szukanie wymówek, czy głębszy problem, w którym samo zwierzanie się nie wystarczy. Musimy również na początku jasno określić jakich kwestii dotyczy ta „stała możliwość kontaktu”, którą reklamujemy naszą działalność, niektórzym osobom po prostu brakuje wiedzy i może nie byliby tak natarczywi. 
  • Modyfikacje planów żywieniowych. Niechęć do zmiany i brak motywacji to również często powód do zmian i wybrzydzania w jadłospisach. Niestety powoduje to naszą frustrację, a dla klienta jest to możliwość odłożenia w czasie nieuchronnego, albo ewentualna wymówka dla braku uzyskania zamierzonych efektów, „bo mi jadłospis nie przypadł do gustu”. W końcu na początku podczas wywiadu pytamy o produkty, których osoba nie toleruje, czy nie lubi i nie chce mieć w jadłospisie. Jeśli nie mają one znaczenia w dietoterapii to możemy je pominąć w jadłospisie. W takim razie ewentualne modyfikacje mogą dotyczyć kompozycji potraw, pod względem składu czy czasu przygotowywania. Rozumiem, że klient takiej modyfikacji może wymagać, czy raczej poprosić o nią. Oczywiście można wziąć te szczegóły pod uwagę przy wizycie kontrolnej, ale rozumiem, że dobrze jest też kontynuować pracę z poczuciem, że mam to co chcę. Z tego powodu wydaje mi się, że jedna modyfikacja w jednym jadłospisie naprawdę wystarczy. Jeśli mam jeszcze jakiś problem to ewentualnie dopytuje specjalistę. Natomiast ciągłe pisanie wiadomości, że coś w jadłospisie nie odpowiada, to po prostu zrzucanie odpowiedzialności na specjalistę za nasze lenistwo i brak organizacji. Taka jest prawda, o której my nie powiemy, bo jesteśmy kulturalni, a klient się nie przyzna, bo musiałby się z tym zmierzyć, a tak wszyscy są winni, a nie ja. 

Widzisz już jak wiele stresu i napięcia może wprowadzić brak odpowiedniego stawiania granic, ale też niedokładnie określenie warunków współpracy przez obie strony. To jest tak, że w rodzinie, czy w związku też mamy pewne oczekiwania i zasady wspólnego życia. Problemy również najczęściej wynikają z tego, że nie rozmawiamy o tym, czego oczekujemy. Dajemy z siebie więcej, niż uzyskujemy. Nie specjalnie inaczej jest w takiej relacji. Często mamy poczucie, że skoro mamy wynagrodzenie za pomoc, to cała odpowiedzialność spoczywa na naszych barkach. To nie jest prawda. To osoba musi chcieć zmiany dokonać, a często trafiają do gabinetu osoby oddelegowani czy postanawiający o zmianie na  gorąco, nieprzygotowani na poświęcenie. Owszem powinniśmy otoczyć troską osobę, bo zmiana stylu życia to poważny krok w kierunku zdrowia i satysfakcjonującego życia, ale nie możemy nikogo niańczyć, ani na siłę przekonywać, że mamy rację. Jeśli dla kogoś ta sytuacja nie jest priorytetem, to dlaczego on ma być priorytetem dla ciebie? Szanujmy innych, ale przede wszystkim wymagajmy szacunku do naszej pracy, czasu i poświęconej energii. Choćbyśmy stawali na rzęsach, nie zmienimy kogoś, kto zmiany w tym momencie naprawdę nie pragnie i nie widzimy wkładu proporcjonalnego do naszego. My jesteśmy tylko towarzyszem, oby jak najczęściej dobrych zmian. Rozmawiajcie z pacjentami o zasadach, ustalajcie je konkretnie. I brutalnie olejcie tych, którzy i was olewają. Dbajcie o higienę psychiczną, bo z wieloma osobami będziecie jeszcze współpracować i musicie mieć dla nich serce. A bywa, że jeden trudny pacjent, i tracimy to serce. Tak jak powinniśmy pozbywać się toksycznych relacji i wampirów emocjonalnych z naszego otoczenia znajomych i rodziny, tak samo powinniśmy się pozbywać toksycznych pacjentów. Wiem, to trudne, ale konieczne. Zawsze w tym trudnym momencie pomyśl o tym, jak się czujesz w tej relacji i czy współpraca opiera się na równi. Jeśli nie, postaw granice. 

Zwłaszcza w okresie świątecznym dbajmy o to, aby wyłączyć myślenie o pracy i nie dać się poczuciu nadmiernej troski o pacjenta. 

 

 

You may also like