fbpx
Home BLOG Ciałopozytywność vs Fat shaming

Ciałopozytywność vs Fat shaming

by Anna Paluch
Ciałopozytywność
Ciałopozytywność

Ciałopozytywność vs Fat shaming

W ostatnim czasie powstała poważna burza i dyskusja, którą rozpoczęła jedna z kampanii społecznej, gdzie pojawił się zwrot, że otyłość nie zabija. To wywołało falę komentarzy dotyczących promowania otyłości, zdaniem specjalistów oraz sprzeciwianie się fat shamingowi zdaniem twórców. Ciałopozytywność vs fat shaming?

Jako psychodietetyk, chciałabym wyrazić swoją opinię na bazie doświadczeń z pacjentami, ale też swoich własnych związanych samooakceptacją. Jeśli masz ochotę czytaj dalej.

Fat shaming

Jako psycholog, który zna mechanizmy związane z samooceną i poczuciem własnej wartości, które są bardzo czułe na opinie innych ludzi, nasze doświadczenia i wzorce kulturowe nie zgadzam się na zawstydzanie innych z powodu ich masy ciała. Nie zgadzam się na dyskryminowanie z tego powodu, jak zresztą z każdego innego. Każdy odpowiada za swoje zdrowie i wygląd i nie nam go oceniać, zwłaszcza nie znając historii tej osoby. Niestety żyjemy w kraju, gdzie dyskryminacja i stereotypizowanie przybrało skalę masową i co gorsze za przyzwoleniem wielu autorytetów. Ocenianie wyglądu i stereotypy z tego powodu to problem na całym świecie, wystarczy przeczytać książkę „Obsesja piękna” dr Renee Engeln. Wiele osób ocenia i krytykuje z braku wiedzy czy z braku przyzwoitości, bo jest na to przyzwolenie publicznie czy poprzez wychowanie. Dlatego osoby z otyłością są postrzegane jako leniwe, nie dbające o siebie, nie mające samokontroli, brzydkie, spowolnione. Z tego powodu pojawia się dyskryminacja takich osób jako pracowników, partnerów, ponieważ na podstawie jednej cechy, tworzymy cały obraz, niestety zniekształcony. Osoby otyłe mogą być tak samo aktywne i zdolne do pracy, posiadać takie same kompetencje i to straszne, że na tej podstawie przeprowadza się selekcje. Z drugiej strony jest wiele zawodów, gdzie wygląd, poziom sprawności, pewne umiejętności mają duże znaczenie i taka selekcja się odbywa i nikogo to nie dziwi. To nie usprawiedliwienie, jednak czym innym jest dyskryminacja ze względu na wygląd, a czym innym selekcja związana z umiejętnościami do wykonywania określonej pracy. Z jakiego powodu ty odrzuciłeś osobę? Jeśli wystarczyło ci pierwsze wrażenie, robisz źle.

Niestety najbardziej przerażające w tym kontekście dla mnie jest podejście specjalistów, pracujących z ludźmi, osobami chorymi w stosunku do osób z otyłością, które szukają pomocy. Naczytałam się o wielu historiach z gabinetów lekarzy, gdzie osoba była upokorzona ze względu na swoją wagę, a jedyne zalecenie lekarskie jakie dostawała to „schudnąć”. Nie brakuje dietetyków, którzy z wyrzutem mówią: dlaczego się Pani doprowadziła do takiego stanu? Jak można być tak nieodpowiedzialnym? Nie brakuje trenerów personalnych w siłowniach, również tych medialnych osób, oceniających przez pryzmat wyglądu zero-jedynkowo: albo ciśniesz albo jesteś leń i dno. W takich momentach mam ochotę zdzielić tego „specjalistę” ścierką przez głowę i zapytać: gdzie twoje powołanie do pomagania? Gdzie kultura i szacunek do drugiego człowieka? Gdzie empatia? Jest mi wstyd i nie chcę również dać się ponieść stereotypom, ale czytając te komentarze, mam wrażenie, że im więcej tytułów przed nazwiskiem lekarza, tym mniej empatii dla pacjenta. Im więcej mięśni na trenerze, tym mniej w środku człowieczeństwa. Rozumiem, że lekarz to zawód wyjątkowo obciążający psychicznie, gdzie codziennie widzi się cierpienie i śmierć, ale to nigdy nie usprawiedliwia złego traktowania drugiego człowieka, zwłaszcza jeśli przychodzi na prywatną wizytę i masz dla niego zarezerwowany czas. Tych historii przeczytasz w internecie mnóstwo, dopiero takie akcje przekonują osoby do opowiedzenia ich. To nie jest rozwiązanie mówić, że albo się przykładasz do diety i ćwiczeń, albo nie masz wejścia na salę. Krzyczenie, upokarzanie? To zwykła dyskryminacja osoby otyłej jako pacjenta i klienta, absurdalne i niedopuszczalne. Tym bardziej, że takie metody z perspektywy psychologii nie działają, nie motywują. Przestroga dla wszystkich. Aby było jasne, nie chcę, żeby specjalista udawał, że otyłość nie ma znaczenia w rozwoju choroby czy gorszej sprawności, to ma znaczenie i nie oszukujmy się. Przerzucanie się wynikami badań na ten temat, jest trochę jak przerzucanie się badaniami na temat tego, czy w diecie powinno być mało węglowodanów czy nie. Czy jeść dużo jajek, czy nie? Dyskusje nie chichną, są głośniejsze, kiedy pojawia się kolejny wynik badania. Bez względu na najnowsze wyniki badań, dla mnie odpowiedzią jest zawsze: trzeba szukać równowagi i rozwiązania indywidualnego. Ograniczenie ilości tkanki tłuszczowej i masy ciała, która jest określona jako otyłość może być pomocna w poprawie parametrów zdrowia i warto zwracać na to uwagę, zwłaszcza, że jesteśmy narodem, w którym otyłość dotyka już najmłodszych.

Kluczem jest tutaj odpowiednie przekazanie takiej informacji i potraktowanie drugiego człowieka z szacunkiem. Przeprowadzenie dokładnego wywiadu na temat stylu życia. Może występują dodatkowe choroby, zaburzenia hormonalne, które nie pozostają bez wpływu? A może osobie już udało się schudnąć kilka kilogramów, stara się, chciałaby być bardziej aktywna i szuka pomocy, a jeden negatywny, automatyczny komentarz sprawi, że zamiast cieszyć się z sukcesu, będzie zdemotywowana, bo to przecież i tak wszystko na nic. Niestety specjaliści uparli się, by dręczyć zamiast pomagać, by się wymądrzać zamiast być autorytetem. Te postawy właśnie sprawiają, że osoba nie czuję się wspierana i zmotywowania. W psychodietetyce tworzy się psychologiczny portret osoby otyłej, w którym wyróżniamy: niską samoocenę i poczucie własnej wartości, niskie poczucie własnej skuteczności, negatywny obraz swojego ciała, radzenie sobie ze stresem skierowane na emocje, czy ukrywanie negatywnych emocji. Takie traktowanie, zawstydzanie sprawia, że to postawy się utrwalają i jeszcze trudniej o decyzje do zmiany. Nie róbmy sobie tego nawzajem! Zwracajmy uwagę innym specjalistom, uczmy się podstaw psychologii i psychodietetyki, wychowujmy dzieci w duchu szacunku do każdej osoby bez względu na wygląd, pogląd, orientacje. Przede wszystkim uczmy szacunku do drugiego człowieka, biorąc pod uwagę to, co się dzieje teraz w kraju, pod każdym względem.

Niestety anonimowość w sieci potęguje ten problem, łatwo i bez zastanowienia wrzuca się komentarz do zdjęcia, który może skrzywdzić. Motywowanie do zmian poprzez zawstydzanie czy straszenie konsekwencjami to nie jest sposób. Zmian powinno się dokonywać nie z nienawiści i braku akceptacji dla siebie i swojego ciała, ale właśnie akceptując je i chcąc dla niego jak najlepiej, by było zdrowe, sprawne, tak jak ja tego chce. I tutaj pojawia się wątek ciałopozytywności.

Ciałopozytywność

To nurt, który zrodził się w opozycji do obsesji piękna, by pokazywać nam, szczególnie kobietom, że nie każde ciało jest idealne, ale każde zasługuje na miłość i akceptacje.

Mój problem z ciałopozytywnością polega na jego coraz większym radykaliźmie, który zachęca do akceptowania choroby jaką jest otyłość. Gdzieś zatraciła się idea, by przestać patrzeć na siebie przez pryzmat niedoskonałości, które definiują nas jako człowieka nawet z rozstępem, blizną, tendencją do tycia w biodrach lub ramionach. Nie możemy być wszyscy tacy sami, choć wydaje nam się, że chcielibyśmy. Z tego powodu akcja #ciałoboginizanicsięniewini zainicjowane przez aktorkę Olę Domańską, która przeciwstawia się, pokazywaniu ciał, zwłaszcza osób medialnych bez skazy na popularnych platformach i ocenianiu negatywnie, tych, które te niedoskonałości pokazują, jest dla mnie dobrym przykładem. W tym kontekście podpisuje się pod ciałopozytywnością całą sobą. Widzę jak my kobiety zadręczamy się szczegółami dotyczącymi naszego ciała, fiksujemy się na konkretnych fragmentach, które w którymś momencie naszego życia zwróciły naszą uwagę. Rzeczywiście zamiast cieszyć się życiem, wakacjami, słońcem, ukrywamy się, mamy zły humor i drażni nas każdy komentarz. Nie potrafimy przyjąć komplementu, bo co z tego, że ładnie wyglądam w tych szortach, widziałaś mój cellulit? Och, to nasze największe przekleństwo i widzę jak bardzo, czasem mały detal może osłabić naszą pewność siebie i samoocenę, zwłaszcza po obejrzeniu wysmuklonych, ukształtowanych, wygładzonych zdjęć. Problem się nasila, bo bombardowani jesteśmy zdjęciami, bardzo często retuszowanymi. Właśnie takiej ciałopozytywności nam potrzeba, akceptacji dla normalności, dla zmian związanych z wiekiem, stanem zdrowia, problemami hormonalnymi, ciążami, wypadkami. Akceptacji dla tego, że zamiast zażynać się na siłowni, ćwiczę intuicyjnie, dla zdrowia, jem moją ulubioną pizzę i mam brzuch, w którym ta pizza się mieści. Akceptacji tego, że moje ciało różnie reaguje na pewne produkty, treningi, fazy cyklu. Akceptacji by sobie nie odmawiać przyjemności, jeśli to nie nałóg i obsesja, które prowadzą do choroby czy uzależnienia.

Ciałopozytywność to dla mnie akceptacja siebie i szacunek dla siebie, ale też dbanie o to miejsce, w którym żyje mój duch, bo bez tego dla mnie nie ma zdrowia. Dbanie o siebie może dotyczyć wprowadzania zmian, ale których podłożem jest miłość, a nie obrzydzenie do siebie czy hejt ze strony otoczenia. Takie zmiany powodują tylko frustracje, są chwilowe i tak naprawdę nigdy nie spełniają swojego założenia, czyli nie dają nam szczęścia.

W przypadku otyłości i znacznej nadwagi, pomijając kwestie zdrowotne, również zachęcam do mądrych zmian, ale jednak zmian mających na celu schudnięcie. Nie przytoczę badań, ale tylko moje doświadczenia z pracy z pacjentkami i muszę powiedzieć, że nie było osoby, która nie poczułaby się lepiej po zmianie. Właśnie o to w tym body positive chodzi, aby czuć się dobrze, dlatego mądrze poprowadzona dieta, wprowadzenie odpowiedniej aktywności fizycznej, dbanie o swoją psyche, całościowe podejście do kwestii subiektywnego poczucia zdrowia jest dla mnie istotne. Nic nie jest biało-czarne, owszem są osoby, które ze względu na inne choroby, możliwości jakie mają, niewłaściwe podejście do zmiany, próbują, ale nieskutecznie. Potrzebują pomocy, wsparcia i muszą nauczyć się akceptacji takich wyników jakie są w stanie osiągnąć i się nimi cieszyć. Są jednak również osoby, które wciąż narzekają, że źle się czują, ale mają tak wiele negatywnych przekonań wobec zmiany, że jej nie podejmują. Tak, z lenistwa, z założenia o „grubych kościach”, bo to drogie, a ktoś musi wykupić leki, których może nie trzeba by było brać? To nie jest dla mnie ciałopozytywność. Dlatego nie można wkładać wszystkich do jednego worka i z tego powodu radykalne, skrajne opinie zawsze budzą u mnie dyskomfort. Otyłość nie bez powodu jest chorobą w rozumieniu WHO i jej utrzymanie nie może być argumentem dla ciałopozytywności. Ale dyskryminowanie i brak pomocy ze strony specjalistów z powodu wagi jest niedopuszczalny i tacy specjaliści powinni być piętnowani.

Nierzadko praca nad zmianą stylu życia jest łatwiejsza niż praca nad akceptacją. Nierzadko akceptacja powoli pojawia się kiedy widzisz, co ten wysiłek ci daje. Chudnięcie to nie jest sposób na szczęście. Poprawianie urody to nie jest sposób na szczęście. Nie można tego obiecywać. Jednak szczęście często wiąże się z poczuciem własnej wartości, pewnością siebie, poczuciem bycia skutecznym w działaniu i w tym wypadku podejmowanie się wyzwań może pomóc. To praca nad czymś nas wzbogaca i uszczęśliwia, a nie sam efekt, który się pojawia po korekcie.

Chciałabym, żeby akceptowana była norma. Norma, która jest szeroka w kwestii wagi, proporcji, zmian związanych z wiekiem. Tutaj jest moja ciałopozytywność. Tam gdzie kobieta dba o siebie, bo jej zależy na swoim zdrowiu, a nie na rozmiarze S. Chcę być akceptowana z małą nadwagą, ale ze świadomością, że regularnie ćwiczę i przez większość czasu dbam o to jak się odżywiam. Chcę być oceniana z tej perspektywy, a nie na pierwszy rzut oka. Chciałabym ćwiczyć i jeść zdrowo z miłości do siebie, a nie z powodu społecznych nacisków, ale wiem też, że cholernie trudno wygrać z przekonaniami, które wdrukowały się w umysł przez lata. Dlatego nad swoim stylem życia należy pracować całościowo, cały czas, dla siebie. I niech żadne skrajne hasła nie odwrócą nam uwagi od nas i naszych potrzeb. Nie masz siły walczyć z nadmiarem kilogramów? To nie walcz! Ale też nie rób krzywdy swojemu ciału nie robiąc dla niego zupełnie nic tylko w imię buntu. Normalnie, a nie idealnie. Zdrowo, a nie skrajnie. Według możliwości, a nie perfekcyjnie to dla mnie ciało pozytywnie.

You may also like